Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jeńca za którego jest odpowiedzialny, ale aby nie słyszeć co będzie mówił.
Dzień, który miał rozstrzygnąć o losie Vaniny, nadszedł wreszcie. Od rana zamknęła się w kaplicy więziennej. Kto zdoła wyrazić myśli miotające nią w ciągu tego długiego dnia? Czy Missirilli kocha ją na tyle aby przebaczyć? Wydała jego vente, ale ocalała mu życie. Kiedy rozsądek brał górę w tej udręczonej duszy, Vanina miała nadzieję że Piętro zgodzi się opuścić Włochy wraz z nią; jeśli zgrzeszyła, to z nadmiaru miłości. Wybiła czwarta; Vanina usłyszała zdaleka na bruku łoskot kopyt końskich; to byli karabinierzy. Odgłos każdego kroku rozbrzmiewał w jej sercu. Niebawem poznała turkot wózków na których jechali więźniowie. Zatrzymali się przed więzieniem; ujrzała jak dwóch karabinierów dźwiga Pietra, który siedział sam na wózku, w tak ciężkich kajdanach że nie mógł się ruszać. Żyje bodaj! powiadała sobie ze łzami w oczach; nie otruli go jeszcze! Wieczór był okrutny; wysoko nad ołtarzem płonęła lampka, na której dozorca oszczędzał oliwy, i to było całe oświetlenie tej posępnej kaplicy. Oczy Vaniny błądziły po grobowcach jakichś średniowiecznych magnatów, zmarłych w przyległem więzieniu. Posągi ich miały wyraz okrucieństwa.
Wszelkie odgłosy ustały oddawna; Vanina tonęła w czarnych myślach. Nieco po północy, usłyszała szelest, lekki niby skrzydła nietoperza. Chciała podejść i padła wpół zemdlona u balustrady ołtarza. W tej samej chwili dwa widma znalazły się tuż przy niej, nie słyszała kiedy przybyły. Byli to dozorca i Missirilli, tak spętany kajdanami, że był niby w powijakach. Dozorca skierował latarkę, którą postawił na balustradzie koło Vaniny, tak, aby dobrze widzieć więźnia. Następnie cofnął się aż do drzwi. Zaledwie dozorca się oddalił, Vanina rzuciła się na szyję Pietra. Tuląc go w ramionach, czuła jedynie zimne i ostre żelazo. Kto go ubrał w te kajdany? pomyślała. Nie znajdowała żadnej rozkoszy w uściskach kochanka. Do tego bólu przyłączył się inny, dotkliwszy: są-