Przejdź do zawartości

Strona:PL Steiner Rudolf - Kronika Akasha.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

le duszy. Widzialnym był taki człowiek jedynie dla wzroku jasnowidzącego. Takie jasnowidzenie posiadały przedewszystkiem wszystkie ówczesne wyżej-rozwinięte istoty ludzkie, choć (jasnowidzenie to było) zupełnie przytłumione i (jakby) w sennem marzeniu. Nie było to jasnowidzenie samowiedne. Te istoty astralne są w pewnym sensie przodkami człowieka. Co dziś nazywamy „człowiekiem”, posiadało właśnie w sobie świadomego siebie ducha. Ten (ostatni) połączył się z istotą, która powstała z owych przodków w połowie epoki lemuryjskiej. (Połączenie to omawiano właśnie w poprzednich rozdziałach. Rzecz ta da się jeszcze raz ściślej wyłożyć w toku przedstawienia biegu rozwoju przodków ludzkich aż do epoki niniejszej). — Przodkowie duszni albo astralni człowieka zostali przeniesieni na subtelną, eteryczną ziemię. Wchłaniali w siebie, (z gruba mówiąc), jak gąbka, subtelną materję. Przeniknąwszy się w ten sposób materją, tworzyli sobie eteryczne ciała. Te posiadały formę podłużnie-eliptyczną, z wykazanymi przez delikatne cieniowania materji zarysami członków i inych później formujących się organów. Cały jednak proces, zachodzący w tej masie, był czysto fizyczno-chemiczny, a tylko regulowała go i władała nim dusza. Kiedy taka masa materji osiągnęła określoną wielkość, wtedy dzieliła się na dwoje, a każda część podobna była do postaci, z której powstała, i zachodziły w niej te same procesy, co i w tamtej (zasadniczej). Każdy nowy twór tego rodzaju tak samo był obdarzony duszą, jak istota macierzyńska. Wypływało to stąd, że zstąpiła na ziemię nieokreślona ilość dusz ludzkich, ale jakby drzewo dusz, które mołgo wydawać z siebie niezliczone istoty poszczególne. Jak roślina wyrasta wciąż nanowo z niezliczonych ziarenek