Strona:PL Stefan Grabiński-Księga ognia.djvu/087

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to znów zadowolony z wyniku rewji zwracał uwagę krzątającym się w liberji lokajom na pewne braki, jakie jeszcze tu i ówdzie wyzierały. Zresztą usterki były drobne i obyci już znać z akcesorjami uroczystości ludzie usuwali je z łatwością i wprawą.
Bo też nie po raz pierwszy urządzano coś podobnego w zakładzie. „Święto Gebrów“ miało tu za sobą już pewną tradycję. Ceremonjał obrzędowy rozwijał się w zakładzie już od lat kilku dzięki pomysłowości jego „wychowanków“ i troskliwej opiece, jaką go otaczał sam kierownik.
Bo dr. Ludzimirski stosował w leczeniu oryginalną metodę, polegającą na tem, by nie tylko w niczem nie sprzeciwiać się swym pacjentom, lecz owszem podtrzymywać względnie „pielęgnować“ z całym pjetyzmem „egzotyczne kwiaty wyrosłe z podłoża chorych mózgów“. Chodziło o to, by manja rozwinęła się do ostatecznych możliwości i przeszedłszy wszystkie możliwe stadja i ewentualności, wyczerpała się i zginęła na uwiąd: wtedy wedle poglądu lekarza miało nastąpić uzdrowienie. Zresztą nawet w wypadkach nieuleczalnych taka „hodowla obłędu“ mogła, zdaniem jego, przynieść olbrzymią korzyść, jeśli nie dla danego pacjenta, to przynajmniej dla nauki, wzbogacając nadzwyczajnie psychologję chorób umysłowych.
To też od chwili objęcia zakładu t.j. od lat temu 15-tu z górą prowadził psychjatra starannie dziennik przeżyć swych wśród obłąkanych, z których każdy miał poświęconą sobie osobną kartę. Z czasem notatki te urosły w szereg ciekawych życiorysów traktowanych już oddzielnie niby zamknięte dzieje chorej myśli i jej dziwnych kolei.
Początkowo lekarz zdawał sobie dokładnie sprawę z przepaści dzielącej ten zabłąkany świat od sfery zdrowej,