Strona:PL Stefan Żeromski - Wierna rzeka.djvu/174

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Nie.
    — Więc dla czego dałaś mu się całować?
    — Bo mi się dosyć podobał.
    To wyznanie zdawało się dodawać księżnie mocy. Głos jej stał się pewniejszy. Przebijała się przez ten głos niezwyciężona i zwycięska siła jasnego rozumu.
    — Słuchaj, dziecko! Czy chcesz, żeby Józef poszedł znowu do partyi?
    — Och, nie!
    — Nie chcesz, żeby go tam znowu poranili?
    — Och, nie!
    — Czy chcesz, żeby wyzdrowiał?
    — Czy ja chcę?
    — Więc co począć, co przedsięwziąć, żeby wyzdrowiał?
    — Nie wiem.
    — Myśl całą głową, wysil całe serce!
    — Nic nie wiem.
    — A czegobyś ty chciała, sama dla siebie?
    — Być z nim, służyć mu...
    — Tak! Otóż słuchaj... Czy nie tak trzeba zrobić? Jeżeli nie tak, to radź! Ja zrobię, co ty zechcesz.
    — Nie mam rady. To ja będę posłuszną.
    — A więc słuchaj! Ja myślę, że trzeba go stąd koniecznie wywieźć.
    — Wywieźć...
    — Nie to myślałaś?
    — Nie wiem...
    — Gdzież go tu wywieźć w kraju? Pojadę tam —