Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oczy ludzkie, wzdłuż której słońce krążyć miało ustawicznie, — ekliptyka niebios.
Po obudwu stronach ekliptyki zalegał pas nawy niebieskiej, w którego wybrzeżach miał się dokonywać bieg całkowity gwiazd błędnych, księżyca i słońca, Zodyak odwieczny, we dwanaście podzielony znaków, które od równonocy wiosennej z zachodu na wschód postępują: Baran, Byk, Bliźnięta, Rak, Lew, Panna, Waga, Niedźwiadek, Strzelec, Koziorożec i Ryby. Krążyły tam nieznużenie, według praw swoich, odkrywając lub zasłaniając oblicze, Cynthia Artemis, córka Zeusa i Latony, siostra słonecznego Apollina, — biegał czterykroć szybki Merkury, tajemniczy w swych drogach, niewidzialny wśród mgieł tego kraju, nie do wytropienia w blasku słonecznych promieni, sam o świetle migotliwem i drżącem, — odmieniała się świetna Hesperos, wieczorna żarnica, albo jasnopromienna jutrzenka, matka miłości, Venus czarująca, — ukazywał się nieodgadniony Mars o barwie ognistej, przez Platona Pyroisem zwany, — Jowisz o świetnym blasku, Faeton, według nazw »Timaiosa«, i Saturn, czyli Fajnon, błyszczący a łudzący, gdyż krócej od innych kryje się, a przysłonięty promieniami słońca, wcześniej je opuszcza.
Tam była ojczyzna ducha, nie podlegającego starości, bez początku i końca, którego potęgą, czyli funkcyą, jest ruch radośnie młody a nigdy nie wstrzymany.
Zuchwała myśl człowiecza, bardziej zuchwała od wzroku, który część rojowiska wszechświatów postrzegał, chciała zagarnąć pszczoły niezliczone, pracujące