Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwaliły na ziemię, co stało na nogach. Z boku, od strony niespodziewanej wymierzywszy swą napaść, rota jazdy wyrwę stworzyła w krzyżackim obozie. Jako ów Po wsze czasy sławy godny Arnold Winkelried w bitwie pod Sempach, — polski jeździec wziął na się wszystkie uderzenia kopiją, strzały łuków, pociski armaty, cięcia mieczem i zdzielenia obuchem topora. Lecz już raz potrącona piersią końską piechota zakonna, stratowana kopytem, albo pchnięta świstem mieczów w obręby paniki, nie zdołała utrzymać, ni odnowić mocnej linii w podstawie. W tę to wyrwę skoczyła, od czoła, wprost z pastwiska uderzywszy, Duninowa piechota. Zaczepił się zastęp o zastęp. Żołnierz zwarł się z żołnierzem. Miecz rypał w tarczę. Młot z góry wbijał szyszak w ramiona, aż mózg przez widziory wytryskał. Polscy i niemieccy mężowie gromili się wzajem mieczami z ramienia, o śmierć walcząc lub życie. Nie ostał się gruby napierśnik przed ostrzem spadającego topora. Zaciekły sztylet zdradzieckiem popchnięciem przerzynał gardło lnb kiszki. Szereg uderzał na szereg, rota przypadała na rotę, w furyi miotając przekleństwa. Bitwa się rozpętała uparta, zaciekła, niezłomna. Dwa wojska mordowały się wzajem, wciąż stojąc w miejscu temsamem. Aż nie mogąc się zgoła pokonać i przemóc, ustały w napaści. Cofnęły się do swych obozów, w rowach i pod zasłoną palisad szukając chwili wytchnienia. Wnet jednak, gdy siła w omdlałe ramiona wróciła, porwały się do boju nanowo. Teraz wódz najemniczy, posługujący krzyżakom, Frycz Rawenck, stanął mężnie w szeregach. Zagrzał swoich do męstwa. Dał rozkaz. Patrzyli weń żołnierze. Ruszył do boju na koniach