Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

między dwiema powierzchniami jezior siostrzanych. Zobaczył zamczyska Świecia i Gniewa, Postelina i Suszu, Tczewa i Grudziądza, Radzynia, Torunia, Balgi i Elbląga. Zobaczył wieszczemi oczyma Kristburg w Natangii, Bartenstein, Resel, Wissemberg w Bartonii, Brunsberg i Heilsberg w Warmii. Zobaczył miasta, tulące się u podnóża zamków, sioła i drogi bite, mosty na rzekach, kładki i ławy na strumieniach, wielkie katedry i wspaniałe porty u brzegów morza. Liczni rolnicy pracowali na polach, w boru wykarczowanych. Rycerze, zakuci w żelazo, uzbrojeni od stóp do głów, na koniach zbroją okrytych, pędzili w dal drogami bitemi. Wielkie wojenne machiny zwolna toczyły się z zachodu na wschód po zgrzytającym zwirze pagórków. Kohorty piechoty najemnej i hufce jazdy niemieckiej, lekką zbroją okryte, w kirysach tylko napierśnych, w habitach zakonnych po wierzchu, z krzyżem złamanym, o trzech ramionach, na znak, iż nie są istotnymi braćmi, z rozwiniętemi sztandarami pędziły w dal, na wschód, na wschód.
— Wszystkę tę krainę, której krańców nie dosięgasz oczyma, której przyszłą piękność w widzeniu oglądasz, której bogactwa, jakgdyby we śnie stuletnim zabierasz, dam tobie i domowi twemu, albowiem tyś jest jedynie prawym po mnie jej dziedzicem.
— O, panie! — zawołał Herman Balk w uniesieniu.
— Ale musisz zsiąść z konia i, upadłszy na kolana, oddać mi pokłon.
Przerażenie zjeżyło włosy wodza pod chełmem i odjęło mu mowę. Patrzał ze szpar żelaznych w straszne