Strona:PL Stefan Żeromski - Wiatr od morza.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uchodzi poza Łużyce, poza Śląsko, pod Poznań. Tam, jakoby, o pokój uprasza niedobitki niemieckie.
Skoro zaś cesarz ciała poległych rycerzy pozbiera i z rannymi do stolicy się cofa, zdradziecki napastnik trop w trop go ściga, Odrę wpław przejdzie, za Łabę pomknie, opanuje Łużyce, Milsko osadzi.
Idą nań w odwet — graf Gero i graf Herman — aż do Głogowa.
Z murów Głogowa patrzy polski wojennik na Niemce, jak ich pluta zalewa, niszczą choroby, mór dziesiątkuje.
Z murów Głogowa patrzy ze śmiechem, jak z jego ziemi bez boju uchodzą.
Potrzecie cesarz zgromadzi Niemce, Czechy, Bawary, Lutyki, podszczuje dalekie kijowskie Waragi — i sam na czele szyków wyruszy.
Nad Odrą stoi obrońca.
Za dnia i w nocy jego sowie oczy stróżują, kędy do brodów Niemiec się zbliża.
Dokąd sam nie dopadnie, — syn, ścigły jeleń, doskoczy.
Naciąga z tamtej strony cięciwy tysiąc jego łuczków i tysiąc nieszczędnej strzały w kwiat rycerstwa wypuszcza.
Po mostach na łużyce rzuconych wraca cesarz schorzały w swe strony.
Margraf Gero i komes Burhard wiodą odwrót przez ziemię Dziadoszan.
Wonczas ze swojej zasadzki dziesiątki tysięcy strzał ciśnie i trupem bez miłosierdzia łużyckie błota zaściele.