Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/331

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

każdą żyłę i sięgnęło do szpiku każdej kości. Smutek wtargnął do jego duszy i do cna ją pokonał. Oto dowiedział się ojciec, jak było jego córce w sklepie grobowym. Uczuł długość czasu i zrozumiał samotność, która trumnę otacza. Patrząc żywemi oczyma na mokre sklepienie i wyczuwając kośćmi zgniliznę poziomu, dał duchowi zawrzeć swe ciało w krypcie mogilnej. Lecz martwe zwłoki, ziemi powierzone, nie czują już nic z tego, co raduje i nęka ludzi. On zaś w swym grobowcu ogólnym porwany został jak gdyby przez śmiertelną chorobę duszy. Ujrzał nagle wszystko, cokolwiek robił w szeregu długich lat, dzięki jedynej pasyi swego życia. Zrachował sam ze sobą wszystkie swoje uczynki. Cóż miał w ręku? Cóż miał za sobą? Co mu ze wszystkiego przyszło? Willa „De Granno“? Automobil? Lokaj? Służba? Ukłony, uśmiechy, komplimenty? Gdziekolwiek rzucił okiem, wszędzie był nieprzyjaciel. Ani jednego przyjaciela! Wszystko, na czemkolwiek położył dłoń, było przeklęte. I, o bezdenna rozpaczy! — wszystko było złe do gruntu. Przerażenie poraziło jego serce i wnętrzności. Zajrzała w oczy zimna rozpacz.


Obszar dominium i wsi włościańskiej Debrze stał się terenem zawziętej, iście piekielnej, walki między dwiema armiami. Zdawało się, że spalone budynki, dymiące jeszcze zgliszcza są skarbem nieoszacowanym, o który dniem i nocą toczy się ten bój zażarty. Pociski trzaskały wciąż w głownie i wyrywały z ziemi drzewa, świstały w nagiem powietrzu i raziły wszy-