Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lichtarz, noże i widelce, koszyk do owoców, bronzowy posążek Napoleona, żelazny pogrzebacz, damskie szczypce do fryzowania włosów... Ponieważ w głębszych pieczarach, mimo stałego przez wejście niezatarasowane kontaktu z czystem powietrzem, panował nieznośny zaduch odchodów dzieci, robiących pod siebie, bab, które w ciągu tylu godzin ze strachu, przed kulami nie wydalały się na zewnątrz z podziemia, fetor przyrodzony niechlujnych chłopów i żydów, pan Granowski nie mógł wysiedzieć w trzeciej komorze. Zabrał tedy swój tłomoczek i umieścił się przy wejściu, pozostawiając Kaliksta na pledzie ponad skarbem. Dzień był pochmurny, pełen mgły, sadzy, perzyny, dymu. Widok twarzy ludzkich w znużeniu i brudzie, podobnych do oblicz zwłok ruchomych, napełniał smutkiem duszę nawet tak zrównoważonego widza. Powtarzające się strzały budziły w człowieku bezgraniczną niecierpliwość, jak w czasie wściekłego i nieustającego bólu zębów, ślepą złość i uczucie martwej zemsty. Pan Granowski nudził się na śmierć. Wszystko w nim było poruszone do głębi i odwrócone na nice, jak ziemia rozpruta ostrem trzusłem pługa i wywrócona lemieszem. Jego rozum był jak gdyby roztrzęsiony na bagnetach, czy na widłach. Wszystko z dawnego życia nie nadawało się do użytku w tem nowem. Odrazą przejmował go widok ziemi i ludzi. Cóż tu czynić w tym tłumie? — zadawał sobie pytanie ten wędrowiec przez stosunki człowiecze. Zniżyć się jeszcze bardziej znaczyło stać się już prawe gliną... Lecz próżnowanie, a przedewszystkiem nuda, było to coś jeszcze gorszego, niż nicość.