Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

leżał jakowyś gruby zwitek papierów. Pan Granowski wyciągnął go na światło. Był to pakiet broszur, kajetów, rysunków, owinięty w grubą tekturę i owiązany w krzyż szpagatem. Na wierzchu widniał napis wielkiemi krzywemi literami ręką Xenii położony: „Papiery Ryszarda zabrane z jego pokoju w Krakowie“. Trzymając tę paczkę w ręce i odczytawszy napis, pan Granowski doznał najzjadliwszego wstrząśnienia, urazu w najczulszy nerw, pchnięcia w głębi jestestwa. To ten ją za sobą w grób pociągnął! Ten ją zabrał! Ten ją za sobą pojął w wieczną śmierć! Poszła za nim w ziemię i za ten straszliwy, ceglany mur w glinie! Kusiciel! Egoista! Oszukaniec niewinnej! Nocny złodziej, który nieświadomą podszedł i zgasił swym czarnym cieniem! Boleść rozszerzyła się, rozrosła. Wyciekła z serca, jak zaraza, i zatruła każdą żyłę cielesną. Jęk bezmyślny szczekał w duszy:
— Gdzie ją trzymasz? Gdzie ją masz? Coś z niej zrobił? Czaszkę bez oczu, bez nosa, bez warg, bez włosów... To moje dziecko! Tyś je, obcy, wydarł mi i zagarnął! W boleści oszalałej stary człowiek cisnął papiery Ryszarda Nienaskiego w głąb szafy. Ze szlochem bezsilnym, z głuchem stękaniem upadł na kolana przy drzwiczkach.


Niewesołe było życie młodego Jasiołda od chwili przewiezienia porucznika Śnicy do szpitala. Pani Celina spędzała każdą chwilę, wolną od pielęgnowania dziecka, przy boku chorego męża. Biegła do szpitala rano i nad wieczorem, a nieraz dopiero późno w nocy