Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wości. Wśród tych żłobowisk, na wzniesieniu czerwieniło się w gruncie, niewiele już wznosząc się nad poziom, rumowie kamienne podmurowań dawnej jakiejś budowli, której kwadrat rozległy z głazów wapiennych można było z łatwością rozpoznać w ziemi. Było to „zamczysko“. Mówiono powszechnie, że stał tu niegdyś, „za polskich czasów“ — zamek okropny! Co to był za zamek, do kogo należał, kto go budował i kiedy, — tego nikt nie wiedział i powiedzieć nie umiał. Od strony rzeki, w głębi jednego z jarów widać było jeszcze ślad fundamentów, skarp i przymurowań, głęboko w rumowie wpuszczonych, — wywalone okrągłe otwory, w których musiały niegdyś tkwić odrzwia kamienne i zniszczone sienie, prowadzące do sklepionych pieczar. Tam, w głębi mury się jeszcze trzymały z tego tylko względu, że ten, ktoby je ruszył, byłby przez nawał ziemi zewnętrznej zasypany i zaduszony. Tych pieczar sklepionych, coraz głębiej jedna za drugą schodzących, było trzy. Po środku każdej leżała kupa gruzów, rumowia, kamieni, miału, — no, i, rzecz nieunikniona, — brudów. W ostatniej, najgłębszej i najobszerniejszej stały mury grube z ciosanego piaskowca. W jednem miejscu widać było wnękę głęboką, szczelnie niegdyś obmurowaną, która została naruszona od wybuchu jakiegoś naboju, podłożonego pod nią, gdy tam szukano niewątpliwych skarbów.
Pan Granowski chodził po ogrodzie i żywo interesował się ruiną „zamczyska“. Zwiedził pracowicie wszystkie trzy piwnice zamkowe i wiele razy obejrzał je ze ścisłością archeologa i budowniczego. Znał już