Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

liny. Pod nieobecność porucznika, który na front powrócił, spożywano obiad we troje. Stary pan umiał być wówczas nietylko przyjemnym światowcem, nad wszelki wyraz interesującym obywatelem kuli ziemskiej, który na własne oczy wszystko widział i tyle rzeczy, pojęć, wiadomości mógł wyświetlić i wprost nauczyć, ale nadto był samą dobrotliwością i samem pobłażaniem dla skrytych uczuć młodzieńca. Umiał on niewidzialną ręką prowadzić, niejako, zatajone uczucie, ażeby o żaden kamień przeciwności nie potknęło się w głębokiej ciemnicy i nieświadomości, przez którą mu zdążać wypadło. Potrafił wszczynać rozmowy wytwornie mądre, które zdawały się popędzać ognistą rózgą omdlewające uczucie, trzeźwić je, gdy upadało, przebite od nagłej rozpaczy. Pan Granowski wypożyczał Jasiołdowi i pani Celinie śliczne książki, celowo dobrane, przeważnie tłómaczenia z obcych literatur, poezye i dramaty, w których odczytywaniu oni znajdowali nie tyle estetyczną przyjemność, ile raczej jakowąś szczytną aprobatę, osobistą syntezę. Jasiołd niepostrzeżenie i niewiadomo kiedy poddał się wpływowi starego pana. Wszystko, co myślał, a nawet wszystko, co czuł, stosowało się do decyzyi wysokiego arbitra. Myśl była pewna i niezłomna, jeżeli ją pan Granowski pochwalił. Upodobanie rozwijało skrzydła, jeżeli je zaakceptowaniem przysposobił do lotu. Pomimo oporu Jasiołd i w rzeczach politycznych oglądał się na swego protektora. Zresztą o materyach politycznych pan Granowski mówił zawsze w ścisłem gronie przyjaciół, poufnie — ze złośliwym, a nawet jakby