Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pasya brała i niewiadomo było, co z tym fantem zrobić. Mówiła, naprzykład, ze śmiechem, żeby kawę wylewał codzień za okno, do ogrodu, a chleb kruszył na drobne i rzucał co rano wróblom, które siadają na jego balkoniku. Co do niej, prawiła, to przecież musi za odbicie paczki czemś mu zapłacić, bo za darmo takiej pracy nie może żądać od człowieka nieznajomego. Jasiołd powtarzał swoje, piękna pani swoje. Szczerzyła przytem zęby i dowcipkowała. Nazajutrz porcya znowu zjawiła się na stole. Zgłodniały wschodniak nie wiedział, co już robić z tą przeklętą kawą. Wylać za okno? Rzeczywiście wylać za okno? To brutalstwo, ale i świętokradztwo! Taką kawę! Nie pić? Tej kawy? To przecież głupie. Jeść się chce. Kiszki wyją, jako wilcy, na widok jadła, — kawa pachnie morowo, chleb sam pcha się w zęby. A, wciórnaści dyabli! Głodomór wynalazł wreszcie sposób zupełnie niezawodny. Postanowił pić i jeść, co przyniosą, i każdą porcyę zapisywać w notatce. Gdy czemś przecie na świecie zostanie, zwróci tej pani co do szeląga. Co do szeląga! Od tej chwili jadł, aż mu się uszy trzęsły, i pił, nie wiadomo kiedy. Dopiero kubek był pełny od złoto-żółtego płynu, aliści dno śmieje się szyderczo!... Gdy był po raz drugi w mieszkaniu pani Śnicowej, ta po herbacie postawiła na stole ogromne pudło papierośow z najprzedniejszego „pursiczanu“. Podsunęła to pudełko swemu gościowi, mówiąc, iż wyrobiła tyle tutek dla męża i czeka na okazyę, żeby mu przesłać podarunek. Ponieważ Włodzimierz Jasiołd nie miał wtedy „przypadkowo“ grosza przy duszy, ponieważ wściekle tęsknił za pa-