Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nia strasznego mordu na żołnierzach austryackich, ma być rozstrzelany. Następnie porucznik zapytał, — skoro wyrok dla krótkości czasu i nagłości wypadków musi być natychmiast wykonany, — kto z żołnierzy zechce pomścić okrutną śmierć mężnych a nieszczęśliwych towarzyszów broni, dając salwę strzałów do zbrodniarza, czekającego na egzekucyę. Po pewnej chwili wystąpiło siedmiu, potem jeszcze ośmieliło się dwu... Porucznik uznał, że liczba dziewięciu będzie wystarczającą do spełnienia dzieła. Sformował tedy ów komunik i na jego czele wrócił w podwórze. Tu ustawił dziewięciu pod płotem naprost obory, a sam zbliżył się do sołtysa. Chłop stał wyprostowany, blady, zimny. Z za węgła stodoły wysunął się chłopak wiejski siedmio ośmioletni i ze szlochaniem, z jękiem to podbiegał ku sołtysowi, to znów w trwodze panicznej chował się za węgieł. Rzuciwszy okiem w stronę tego dziecka, Śnica dostrzegł kobietę, która tamże za węgłem czaiła się kucając na ziemi, gryząc w trwodze ręce i bijąc się niemi po głowie. Porucznik stanął twarzą w twarz przed chłopem i, patrząc mu prosto w oczy, rzekł twardo:
— No, bracie, — za chwilę twój koniec. Gadaj żywo, jakie tam masz zlecenie. Wszystko zapiszę i oddam tamtym z za węgła. To twoja?
— Moja.
— To twój chłopak?
— Mój.
— Jakie masz zlecenie? Co mam im powiedzieć, albo dać?
Drżącemi rękami wieśniak wyciągnął z zanadrza