Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

strych, wylepiony gliną i poprzedzielany na sąsieki, gdzie, widać, chowano zboże. W półzmroku, panującym w tym śpichlerzu, dostrzeżono czerwone spodnie ułanów. Wszyscy pięciu byli straszliwie zranieni bagnetami i wszyscy pięciu wisieli rzędem na poprzecznej belce strychu. Rozpoznano, iż postronki, użyte na stryczki, były świeżo wyciągnięte z chomąt, porzuconych na dole. Rozpoznanie na prędce stwierdziło, że mordu musieli dokonać żołnierze, gdyż wskazywały na to rany od pchnięć bagnetem, oraz ślady licznych kopyt podkutych dookoła obejścia. Ślady tych kopyt uchodziły w pola, w kierunku lasu. Z koni ułańskich nie było nigdzie ani jednego, — widocznie je uprowadzono. Śnica doszedł do przeświadczenia, że zbrodnię wykonać musiał ten sam prawdopodobnie oddziałek dragonów rosyjskich, który na niego urządził był zasadzkę w wiosce ukaranej. W trakcie stwierdzania tych okoliczności, jeden z jeźdźców przywlókł za łeb babę, odnalezioną w głębi kartoflanego dołu. Ta pod grozą natychmiastowej śmierci wyznała: ruskie goniły się po wsi na koniach z jakiemisi w czerwonych portkach, — pozrzucały tamtych z koni zagnały ich na dziedziniec do sołtysa, a co się dalej stało, tego nie wie, bo się ze strachu schowała do dołu. Ludzie uciekli do lasa ze wsi, ona zaś nie mogła uciekać, bo ma w chałupie maluśkie... Ustalono tedy, że śpichlerz należy do sołtysa wioski. Ułani rzucili się natychmiast do okrążenia lasu i obławy w nim, a Śnica poszedł wprost po śladach, licząc na to, iż mieszkańcy zbiegli ze wsi nie muszą być daleko. Las był w pobliżu, to też zaraz w zaroślach trafiono na