Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

otrzymał rozkaz na piśmie z dowództwa pułku, stojącego w głębi tego frontu. Przyniósł to pismo piechur staplany do pasa, gdyż brnął gąszczami, błotami i brzegiem rzeki. Wyłonił się ku radości żołnierzy, jak widmo niespodziane. Dowódca porwał się na nogi i zapowiedział marsz w drogę. Półkompania ruszyła w mig, zsunąwszy się w zarośla poza groblą, w stronę Wisły, na południowy zachód, ażeby się połączyć ze swym batalionem. Moskal wyszedł ze swych stanowisk, przylegających do miasteczka Stopnicy i, w razie sforsowania dróg na południe od niziny, mógł odciąć oddziałek porucznika. Żołnierze z ochotą wyciągali nogi i chciwemi oczyma mierzyli przestrzeń, którą nareszcie przebywać mieli. Doliną rzeczną przesunięto się ku lasom i, okrążywszy piaszczystą wyniosłość ze wsią zgorzałą na szczycie, pociągnięto niskiemi polami ku kościołowi, widnemu z oddalenia. Bractwo żołnierskie z przyjemnością wsłuchiwało się w strzały, bijące w „szaniec przedmostowy“, który doniedawna zalegać mu wypadło. Wnet była mieścina, którą przemierzono twardym krokiem. Stare, brudne, wychudłe koty wyłaziły z pod wrótni i straszliwemi oczyma wpatrywały się w oczy ludzi maszerujących, a nie pokonawszy, widać, mocy ludzkiego wzroku, cofały się czemprędzej. Miasteczko było puste, jak cmentarz. Porucznik Śnica, w myśl otrzymanych instrukcyj, wyszedł z tej dziury wciąż na południowy wschód, pewien, że nic mu nie grozi. Ale oto, gdy dwa jego plutony znalazły się na pastwisku podmiejskiem, z olszowych zarośli, zamykających puste „gęsie“ błonie, wymknął się w galopie oddziałek ko-