Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A cóż z wiadomością o malarzu?
— Na skutek mego żądania wdrożono dochodzenie w Aoka.
— Gdzie?
— W „Armee Ober-Kommando“. Będziemy jutro wiedzieli wszystko jak najdokładniej. Jutro tutaj o tej samej godzinie będzie odpowiedź.
— Dziękuję panu.
— Czy szanowny pan zechce pofatygować się tutaj jutro, czy może spotkamy się na mieście i dopiero razem tu przyjdziemy?
— Radbym dowiedzieć się jak najwcześniej.
— Więc chyba tutaj. Zresztą...
Adwokat ujął milionera pod rękę z pewną nie tyle poufałością, ile raczej z uległą czcią, jak to czyni kolator, prowadzący swego plebana na procesyi. Usty zbliżonemi do jego ucha szeptał, kierując wspólne kroki w głąb korytarza:
— Warto poznać bliżej ten nasz drogi Enkaen! Warto wejrzeć w to dzieło tak nagłe, a zarazem tak doskonałe! Ile tu zapału, ile pracy, trudów, poświęceń, ofiar! Ofiar z pod serca, groszy wdowich, ofiar bezimiennych!... Jeżeliby się to zgadzało z wolą szanownego pana, moglibyśmy od niechcenia przyjrzeć się całkowitej sprawie, biegowi rzeczy, zbadać tę całość do ostatniej nitki, przekonać się o wartości...
Pan Granowski wiedział już, o co chodzi. Zrozumiał odrazu, że entuzyasta Naremski apeluje do jego pugilaresu. Ale to nabieranie było mu właśnie na rękę. Przybrał odpowiednio uduchowioną minę. Członek Enkaenu ani się domyślał, jak dalece od-