Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chciało mu się nadewszystko coś rzec własnemi ustami do niej w tym dole, do niej samej, coś uczynić, wykonać, zaprzeczyć, coś uskutecznić, coby odtrąciło od piersi pewien nieokreślony a natrętny i zjadliwy smętek, wstydliwie tchórzowski sentyment, wstyd sam w sobie, wałęsający się wokół od chwili rozmów z tym Śnicą, jej „świadkiem“. Suma tych wszystkich przyczyn i powodów złożyła się na fakt wyjazdu. Catone wobec decyzyi pana „z boleścią“ prosił o zwolnienie go ze służby, gdyż nie chciał z Włoch wyjeżdżać. Zaraz też, miotany ową boleścią, znalazł miejsce w jakimś bogatym domu w Viareggio. Pan Granowski zatrzymał Isolinę, której wierności i uczciwości, w złudzeniu swem, był pewny. Napisał list do państwa Oscalai z prośbą o zaopiekowanie się willą aż do powrotu właściciela. Z tym listem wyprawił Isolinę do Florencyi. Sam pojechał niezwłocznie automobilem do Medyolanu, ażeby stamtąd rzemiennym dyszlem udać się do Krakowa. W myśl otrzymanych poleceń Isolina spakowała swój kuferek i niezwłocznie ruszyła w drogę. W ciągu doby poprzedzającej wyjazd była chora wskutek przejść doznanych. Gdy państwo Śnicowie tak nagle odjechali, popadła w stan przygnębienia, daleko dotkliwszy, niż kiedykolwiek. Doświadczała wrażenia, iż ją ręka jakaś ciągnie na wyniosłość niezmierną, żeby stamtąd zepchnąć zgłupiałą i bezsilną. Nie mogła wytrzymać w tem miejscu i w tym domu ani godziny. Była wciąż jeszcze wszystka wtrącona w niebieskie oczy kochanka. Tylko te oczy widziała, tylko te dwie wszechwładne źrenice. Czuła wciąż jeszcze jego po-