Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głuche zgnębienie po jednostajnem przedtem uniesieniu. Mógłby się był dawniej nawet obejść bez tych objawów przywiązania. Gdy raz był ich twórcą niejako, czuł żal, skoro ich nie widział przed sobą.
Kiedy pan Granowski wjechał do Florencyi Śnica najbardziej był podjudzony od djabła szału. Wściekłość z racyi niepowodzenia trzeba było ukoić czemś dostojnem. Czatował na Isolinę to tu, to tam, w dzień i nad wieczorem. Im więcej znajdował przeszkód w spotkaniu z nią sam na sam, tem niecierpliwszą stawała się jego żądza. Wreszcie popadł w stan pasyi ślepej, niestrzymanej i na nic nie bacznej. Przemierzał korytarze i schody bezcelowemi krokami, zaglądał do mieszkania, lub wybiegał nad morze, pędzony przez jedno wciąż pragnienie. Nadeszła noc. Isolina zamknęła na klucz apartament pana Granowskiego i udała się do swego numeru, który leżał za wszystkiemi pokojami i stancyą Catona, w tej chwili pustą i zamkniętą. Śnica wypatrzył te okoliczności z bystrością napastnika. Pomógł żonie uśpić synka i zaczekał, aż pani Śnicowa sama usnęła, jak zwykle z wieczora. Wówczas pod pretekstem spaceru nad morzem ruszył na palcach przez długi korytarz do izdebki Isoliny. Gdy cicho zastukał, do jej drzwi, zrazu nie otrzymał żadnego znaku, że usłyszała. Nie czekając na odpowiedź, nacisnął klamkę i wszedł. Isolina była już prawie rozebrana. Zlekka krzyknęła, ujrzawszy malarza. Nakazał jej milczenie i wyjaśnił, iż ma powiedzieć kilka ważnych rzeczy i że dlatego przyszedł. Zarzuciła chustkę na obnażone barki i stanęła zdala. Śnica usiadł w fotelu, stojącym w po-