Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

elektrycznej i obnażona zupełnie zbliżyła się do okna. Rozpuściła włosy i poczęła czesać je starannie dużym grzebieniem. Czyniła to z pedanteryą, lecz furya wewnętrzna rzucała nią po dawnemu. Jeżeli się i na tem zawiedzie, — cóż wówczas uczyni? Jak tę noc straszną przepędzi? Wszakże nie zdoła zwyciężyć swej podłej duszy, duszy czarnej, pełnej grzechu i cuchnącej żądzy. Modliła się, stojąc tak u okna i czesząc włosy, — modliła się z głębi swej istoty o zesłanie na nią śmierci, lub wewnętrznego uciszenia.
Śnica zobaczył ją odrazu. Zaciągnął się znowu dymem cygara, dymem, sięgającym, zdawało się, do szpiku kości. Nikły połysk ognia słabo rozjarzył się w ogrodzie, niby uśmiech, przenikający noc, niby sygnał dyabelskiej mocy.
— Musisz, sobako, musisz! — mówił Śnica bez wydania głosu do pięknej w oknie dziewczyny.
Ona oddalała się i ginęła w głębi pokoju, by znowu wrócić na dawne miejsce. Gdy się zbliżyła do łóżka, za każdym razem padała na ziemię i, krzyżem leżąc, modliła się do Boga wszystką ekstazą duszy, z krzykiem, wyciem wewnętrznem, ażeby się skończyła jej męka, ażeby znikło to życie, jeśli udręczenie nie ma się skończyć. Śnica nie wiedział o tych modłach szczególnego rodzaju i w dalszym ciągu błądził po ogrodzie. W pewnej chwili zgasił cygaro i wszedł do domu. Na palcach wkroczył w korytarz i stanął przed drzwiami Isoliny. Zastukał tak cicho, że tylko ona usłyszała ten odgłos. Bała się otworzyć, żeby nie ucichło jej szczęście spełnione. Stała przyczajona za drzwiami, trzęsąc sie zę wzruszenia. Śnica uchylił