Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/098

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaciekłe w swej dokładności. Zacząć! Zacząć nareszcie! Przestać, — do dyabła! — tylko marzyć. Iść ku ziszczeniu palącej pokusy!
Już niby zaczął był, lecz bez żadnego skutku. Wypuścił we wrota Granowskiego czarną strzałę. Oplątał ową ładną włoszeczkę, Isolinę, — rozkochał ją w sobie aż do szaleństwa. Gdy gotowa była oddać się bez protestu, począł jej unikać. Nie otwierał, gdy stukała do drzwi, uciekał z domu i wracał późno w nocy. Skoro, wskutek tych manewrów, zupełnie skruszała, zbladła i wychudła, zawołał ją do siebie na „pozowanie“. Lecz zamiast pozowania, jął zwierzać się jej z ciężkiego zmartwienia.
Nakłamał, iż „padrone“ De Granno jest jego krewnym, iż zagarnął majątek, który w części należy się i jemu, Śnicy. Dlatego to stary oszust zaprosił i gości całą rodzinę ubogiego malarza. Ubogiego z jego winy! Sumienie go gryzie. Chciałby się wykręcić byle czem! Isolina skamieniała ze zdumienia. Zakazał jej mówić komukolwiek o tych rewelacyach, musiała przysiąc, że, jak grób, milczeć o tem będzie. Wtedy powierzył jej sekret drugi. Oto istnieje papier, który świadczy o tem, że stary Granowski jest przywłaszczycielem znacznej części majątku. Dośćby było mieć w ręku ów papier, a wszystko zaraz byłoby inaczej.
Oto Śnica otrzymałby połowę co najmniej bogactw starego. Isolina poczęła dopytywać się, gdzie jest ów papier, z gwałtownością właściwą jej naturze i rasie. Śnica rozłożył ręce z rezygnacyą. Papier był w biurku „padrona“, zamknięty w srebrnym woreczku