Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/094

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skliwie, prowadził istne badania co do każdej sprawki, rozważał usposobienie urwisa, wchodząc szczegółowo w najdrobniejsze cechy przewinień, w każdą okoliczność, towarzyszącą kradzieży lub malwersacyi. Isolina nie żałowała brata, a mając tak doskonałą sposobność, rozpuściła język. Tym sposobem Śnica miał możność poznania życiorysu młodocianego recydywisty z dokładnością, niemal wykluczającą jakiekolwiek opuszczenie. Pewnego popołudnia, gdy „ekscelencya“ wyjechał automobilem dokądś na miasto w towarzystwie Catona, — pani Śnicowa powiozła syna w wózeczku na dłuższy spacer w stronę Settignano, a na piętrze nie było nikogo z domowników, — Śnica uśmiechem i łagodnem skinieniem głowy zaprosił Isolinę, niby to przypadkiem spotkaną na korytarzu, do swej pracowni. Ogarnęły ją istne płomienie. Doznała wrażenia, jakby jej suknie paliły się w językach ognia. Nie wiedząc, jakim się to dzieje sposobem, poszła leniwie, niesiona przez niestrzymany łoskot serca, wąskiemi schodami na piętro. Śnica zamknął na klucz drzwi pracowni, prosząc łagodnie i dobrotliwie, żeby się nie bała, nie trwożyła. Nic jej przecie złego nie zrobi. Chce tylko malować pewien obraz. Potrzebuje wykonać szereg szkiców. Jeśliby to było dla niej bardzo przykre, toć można zaniechać. Ale to się robi dla przyjaciół. Isolina poczuła bohaterski wstyd swej głupoty. To się robi dla przyjaciół! Przecie słyszała, że się pozuje malarzom. Głupia jest, po prostu, włoska oślica, myśląc o czem innem. Tłómaczyła jednak malarzowi, że to przecie wstyd zdejmować suknie... Była jednak w zu-