Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/093

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nad wszelkie inne podobały. Naśladowała ich brzmienie i lubiła słuchać, jak się śmiał. Twierdził, że ona nie może mówić po polsku, że się nie nauczy nigdy, gdyż jest zbyt wielka i czysto włoska oślica. Gdy zaś pewnego pięknego poranku nie przyszedł, targnęła ją istna furya niecierpliwości. Coś w niej drżało i prosiło się wewnątrz, żeby przecie przyszedł koniecznie... Wtedy to szybko postanowiła, że gdyby tego dnia zażądał rozebrania się całkowitego, toby przystała. Bo może jużby nigdy odtąd przyjść nie zaniedbał.
W istocie następnego dnia Śnica od niechcenia ponowił swą prośbę. Zdziwił się, gdy Isolina, zarumieniona na całem ciele, pozwoliła mu obejrzeć nietylko barki i piersi. Nie pieścił jej, ani całował. Uwolnił słabą z omdlałych rąk i zajął się synem. Prosił grzecznie, czyby nie chciała pozować mu nago do obrazu, który właśnie zamyśla malować. Isolina zauważyła, że gdy się o tem wszyscy dowiedzą, pan Granowski ją wypędzi Śnica odburknął, iż on tak zrobi, że nikt a nikt o tem nie będzie wiedział, żywa dusza się nie domyśli. Isolina nic nie odrzekła. Wiedziona naturalnym instynktem plotkarstwa, Isolina, podobnie jak pani Śnicowej, rozpowiadała malarzowi w czasie tych rannych sam na sam przy malcu wszelkie swe tajemnice domowe, zmartwienia i troski starego Berto. Dała całkowity wykład przewinień Cesarego, wyolbrzymiając, oczywiście, przejaskrawiając i malując na czarno rozmaite jego chłopczyńskie szelmostwa. Śnica słuchał arcy uważnie. Szczególnie co do tego Cesarego rozpytywał się o wszystko tro-