Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miejsce za miastem, u podstarzałego cudzoziemca, poważnego bogacza, a w tym samym domu, gdzie przebywała błogosławiona opiekunka, signora Oscalai, — ucieszył się nadzwyczajnie i szczególnie długo modlił pod chórem u świętej Moniki za pomyślność tej sprawy. Kombinował swoim starym rozumem, że dziewczyna będzie zdala od wiru miejskiego, od pokus, łajdactwa i zaczepek pięknych urwipołciów. Pan Granowski poczynił Isolinie zastrzeżenia w tym duchu, ażeby nikt z rodziny, nikt z żadnych „braci“, żadnych „kuzynków“ i znajonych, — a, uchowaj Boże! — istotnych amantów nie pokazywał się nigdy w willi. Płacił dobrze za pracę, dawał doskonałe pożywienie, pokój do mieszkania, wymagał ściśle posłuszeństwa, porządku, obyczajności, ale nie chciał znać żadnych figur, ani spraw, związanych z osobą pokojówki. Isolina zabrała się do roboty z nadzwyczajnym zapałem na obudwu górnych piętrach. Catone więcej już teraz gderaniem, doradczemi gestami, niż czynem, dopomagał w sprzątaniu, woskowaniu podłóg, czyszczeniu mebli i sprawowaniu porządków wszelkiego rodzaju. Pilnował również, żeby się ta młoda pracownica nie wkradła zbytecznie w łaski „padrona“, to też co pewien czas podpuszczał pewną ilość umiarkowanych denuncyacyj, zełganych szkalowań i podejrzeń na nową „camerierę“. Podkradał kredensowe smakołyki i zwalał na nią, niszczył nawet dokonane wzorowo porządki i oskarżał niewinną o niedbalstwo. Mimo to wszystko „ekscelencja“ był naogół zadowolony z protegowanej pani Oscalai.
Po skończeniu pracy, w swym pokoju na górze,