Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 03 - Charitas.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z trwogą w oblicze pana de Granno, — czy ją też aby przyjmie do służby. Pana Granowskiego niepokoiła piękność tego dziecka. Przewidywał tajemne skradanie się w ogrodzie i po schodach jakichś amantów. Nadto czuł i w sobie samym pewne jak gdyby upokorzenie, czy poniżenie, bezsilny niesmak i utajony, zamaskowany żal na widok oczu, jak nocne gwiazdy, i ust, jak rozkwitające róże. Wolałby był służącą o bardziej pospolitej powierzchowności. Nie wypadało przecież sprzeciwiać się wyborowi pani Oscalai i lekceważyć jej polecenia. Isolina przyjęta została do służby i zamieszkała na górze gmachu, w jednym z pokojów, który sobie wybrała. Wytrawny, podstarzały wyga Catone, ojciec kilku synów dorastających, dawał jej zbawienne i nieomylne wskazówki, zmierzające stale w tym kierunku, ażeby, jeśli nie całą, to przynajmniej trzy czwarte roboty, zwalić na piękne ramiona młodej dyablicy. Pan Granowski postanowił dokładnie zlustrować rodzinkę pięknej Isoliny. Wybrał się więc na zwiady, żeby przedewszystkiem zobaczyć główne źródło zarobkowe rodu: sklep z gazetami. Z tamtej strony rzeki, za Ponte Vecchio, w jednym z najruchliwszych zaułków trafił, według wskazówek pani Oscalai, na zakręt uliczny, gdzie wirował wiekuisty ruch ubogich i pracujących ludzi. W głębokiej wnęce starego, narożnego gmachu, w ciasnej framudze, która niegdyś służyć musiała za ostoję jakiegoś posągu, czy może figury świętego patrona dzielnicy, zobaczył ów sklepik z czasopismami, czyli rodzinne Donatich il banco. Cała framuga była szczelnie wytapetowana w głębi i na ze-