Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bronią, która się złamie wśród śmiechu humorystów całego świata. „Tota mulier in utero“. Może wrócić do walki z krzywdą, do walki, która przecie — jak doświadczenie wszystkich statystów świata naucza — nie może być wygraną?
Jakież słowo wyjawić zdoła żal za miłością, która się już skończyć miała! Jakież słowo wyjawić zdoła przenikanie i napływ uczuć martwych na czucia żywe!
Patrzał w głąb tej studni śmierci i począł ścigać myślą najdalszy ów kres: — czem jest śmierć. Raz to już z nim było w Tatrach, lecz tamto minęło, jako przygotowanie do takiej pracy ducha. Teraz, jak mu się zdało, dostrzegał istotę sprawy w wahającem się tam i sam lustrze tryumfującego szatana. Była to praca jałowa i płonna, łudząca, że się osiąga rezultat, — wybieg nieszczęsnego ludzkiego umysłu, że nawet to, co jest niepojęte i niezdobyte, musi być, jako takie, rozważane i pojmowane. Wznoszenie się i opadanie wodnego kwiatu w morskiej cysternie stało się jak gdyby lekcyą, wykładającą wszystko, co można osiągnąć w sprawie pojmowania śmierci. Myśli zatapiały się weń — i, jak dreszcze lecące, wracały ku życiu. Cierpienie spadało aż na samo dno i ginęło w głębi, ni to ciężar fizyczny, — by wrócić za chwilę i działać, jako pierwsza potęga. Gniew i zemsta ustawały jako niebyłe, żeby się zrywać z martwych i uderzać zdwojoną mocą. W oczach i w duszy dokonywał się ohydny ruch istoty rzeczy, zmienność poznania, nie mająca nigdzie i nigdy punktu stałego, ani momentu spoczynku. Tak mijały godziny.
Ktoś zawołał.