Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skórą i rozglądał się po bogatem umeblowaniu tego pokoju. Ogrodyniec zamknął drzwi i usiadł na tejże sofie. Mówił teraz ciszej i w sposób konspiracyjny:
— Nasz inżynier zabrał się tam do rzeczy bardzo mądrze. Tak... Wybił szyb jeden, wyłożył na to niemały kapitał, gdyż czynił to z całą precyzyą, a kiedy jego mandataryusze oczekiwali, że pocznie eksploatować kopalnię i dawać należyte zyski, on niespodziewanie począł bić szyb drugi. Nie wiem, czy szanowny pan zdaje sobie z tego sprawę, że w interesach tej kategoryi, jeżeli się bije jeden szyb w kopalni, to go się wyrabowuje do ostateczności i wówczas dopiero, gdy już nic niema, gdy filary są wyrwane i powierzchnia w dół się wali, bije się szyb następny.
Tu starzec przerwał i przez długą chwilę patrzył w okno. Po pewnym dopiero czasie zwrócił się do Ryszarda i rzekł, nachylając się do niego:
— Więc tworzymy spisek?
— Spisek? Nie wiem jeszcze przeciwko komu.
— Jeżeli pan mi zaufa...
— Ufam panu.
— Słowo?
— Słowo.
— Dobrze więc. Objaśniam rzecz całą. Kiedy i ja, zaniepokojony takim rzeczy obrotem i niepewny swych wkładów, napisałem do inżyniera-kierownika z zapytaniem, co oznacza to jego postępowanie, przyjechał do Paryża, uspokoił akcyonaryuszów obietnicami nadzwycząjnych korzyści, mnie zaś wyjawił całą tajemnicę. Wówczas przestałem protestować. W na-