Strona:PL Stefan Żeromski - Walka z szatanem 02 - Zamieć.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zostali wiarygodni specyaliści i ci, na podstawie długich badań orzekli, że istotnie rzecz jest godna czynu najbardziej daleko idącego. Utworzono w małem gronie towarzystwo akcyjne. Tworzyli je ludzie, którzy mi imponują. Przystąpiłem i ja. Zaangażowałem się nawet znacznie, jak na me środki. Podniecała mię do tego pewna okoliczność, ta mianowicie, że głównym inżynierem do badania pierwszych wierceń i ewentualnych eksploatacyi tych przyszłych kopalń mianowany został pewien mój znajomy, człowiek bardzo tęgi, któremu swego czasu, w najcięższej chwili jego życia, podałem był rękę i tym sposobem wyprowadziłem na ludzi. Dziś to człowiek bogaty, a jutro — potentat. Owo miejsce w Uj-Kahul dostał również nie bez mego wpływu i poparcia.
— To jest Francuz?
— Tak, Francuz. Dotąd jesteśmy w porządku. Teraz zaś poczyna się zabawniejsza i ciekawsza strona afery. Ale à propos możebyśmy przeszli stąd do mej izby. Tam będzie nam wygodniej. Jeden z moich służących jest Polakiem i ciekawskim.
— Młody, blady?
— To właśnie. Dobry chłopiec, ale ciekawski. Skoro tylko Polak jaki rozmawia ze mną, czuję ucho tego smarkacza za drzwiami, a oko w dziurze od klucza.
Gospodarz podreptał do guzika dzwonka, ukrytego w ścianie i zadzwonił. Zjawił się stary lokaj i na dany znak zabrał z oranżeryi jakieś tam sprzęty i narzędzia. Nienaski podążył za Ogrodyńcem do zacisznego gabinetu. Wnet siedział na sofie obitej