Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie było tygodnia, żeby ten prześliczny chłopak nie skakał do oczu któremu z belfrów. Na każdą uwagę musiał odpowiedzieć, jeśli nie dowcipnym sarkazmem, to przynajmniej znamiennem chrząknięciem, albo piorunującem spojrzeniem oczu, podobnych do pary djamentów. Całe stronnictwo literacko-buckle’owskie starało się o pozyskanie »Figi«, ale on uchylał się od rozmów bezbożnych. Miał kilka sióstr, a był jedynakiem u matki, właścicielki niedużego sklepu z materjałami piśmiennemi, katoliczki. Jak agent policji tajnej kontrolowała ona każdy krok syna, wydzierała mu z rąk książki nietylko wolnomyślne, ale wszelkie tak zwane »złe«, nad wiedzą zaś tego wybitnego siódmoklasisty panowała tak wszechwładnie, że musiał jej sumiennie opowiadać treść rozmów swoich z kolegami, przedstawiać swe tajemne myśli, z góry uznane za zdrożne, wyjawiać wszelkiego rodzaju projekty i marzenia. Tak prowadzony hardy Tomasz musiał również wystrzegać się nietylko dyskusji, ale nie miał prawa słyszeć »złych« myśli i pozwalać, ażeby znalazły miejsce w jego głowie.
Uzda, której końce trzymała matka, szalejąca za »Figą«, doprowadzała go do skrytej, głuchej, dzikiej pasji. Poddawał się jednak, gdyż do serca jego czynny bunt przeciw rodzicielce nie miał przystępu. »Figa« wierzył w to tylko, co wespół z nią uznał za godziwe. Stosownie do jej poleceń prześcigał wszystkich »literatów« w wiadomościach, aczkolwiek na zebrania nie uczęszczał; czytał wszystko, co było niezbędne do pisania ćwiczeń rosyjskich, ale żadnej księgi bezbożnej nie miał jeszcze w ręku. Borowicz nie opuszczał ani