Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na pola, konsystował w jesieni i zimową porą szwadron dragonów. Niektórzy z wolno-próżniaków zawiązali stosunki z podoficerem któregoś oddziału i, grubo płacąc, dostawali na kilka godzin późnego wieczora trzy okulbaczone konie. Wyprowadzał je cichaczem w szczere pole umówiony żołnierz i tam czekał. Jeźdźcy przybrani w długie buty, cywilne kurtki i czapki, chyłkiem przybywali na miejsce oznaczone, wskakiwali na siodła i gnali, co koń wyskoczy, po mało uczęszczanych dróżkach.
»Paczka«, mniej rycersko nastrojona, szalała za aktorkami, chodziła w kostjumach stróżów, żydów, dziewczyn, starych bab i t. d. na przedstawienia »Pięknej Heleny« i oklaskiwała głośne w Klerykowie piękności wędrownej trupy.
Bajecznych sztuk w tym kierunku dokazywał uczeń klasy siódmej, Wolski. Rozkochany był do szaleństwa w t. zw. Iskierce, grywającej nieme, ale zato mocno-wydekoltowane role. Fotografję jej nosił ze sobą zawsze i wszędzie; w czasie lekcji, pod pretekstem pilnego rozczytania się w Eneidzie, czy Iljadzie, patrzał w nią, jak wrona w gnat, bezustanku. Wszakże, mimo przeróżnych starań, nie znał się z nią osobiście. Idąc za radą kolegów, którzy z nim współczuli, a raczej w ten sposób przynajmniej dawali upust miłości dla Iskierki, również pożerającej ich dusze, kupił za trzy ruble duże pudełko cukierków i zamierzył iść pewnego wieczora wprost do mieszkania ubóstwianej. Pudło w wielkim sekrecie przyniósł na stancję i ukrył w łóżku swem, pod kołdrą. Zły los chciał, że w czasie obiadu, kiedy Wolski nie był obecny w pokoju sypialnym, weszło tam