Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będzie pewnie ośm mil z ogunem. Cóż ta za rodzic i taki musi być bez honoru, żeby zaś...
— Ja nie mam rodziców, — skłamał Radek na poczekaniu i ze złością krajał swoje sczerstwiałe bułki.
— No, to krewni przecie jacyś muszą być u Boga Ojca?
— Daleko stąd jeszcze do Klerykowa? — zapytał, pragnąc uciąć wszelkie pytania.
— Do Klerykowa? Ho ho!... Do Klerykowa, mój panie, to jest po naszemu siedm mil — i oha. W jeden dzień nie zajdzie, choćby zaś nie wiem jak szedł...
Znużenie, niby ogromny ciężar, przytłaczało barki uczniaka: z przyjemnością byłby się rozciągnął na długim i szerokim stole karczmy, w miłej wilgoci, zlekka tylko cuchnącej siwuchą i staremi kiełbasami, ale wprost lękał się pytań szynkarki. Dopóki nic a nic nie wiedziała o jego paranteli, traktowała go z jakiem takiem uszanowaniem. Gdyby się dowiedziała o wszystkiem, z pewnością mówiłaby mu ty i spoglądała nań z góry.
Życiorys Jędrzeja Radka krótki był i pospolity. Urodził się we wsi Pajęczyn Dolny, w czworakach dworskich, na werku biednego fornala. Wiek pacholęcy spędzał już to w izbie, gdzie mieściły się familje trzech ratajów, już pod odkrytem niebem i nad wiekuiście odkrytą gnojówką, której toń ciemno-fioletowa stała tuż przed drzwiami czworaków. Od wybrzeży gnojówki do podporek łoża, wkopanych w ziemię, pełzał na czworakach, nosząc w zębach niezawsze czystą koszulinę, przez wysoki, na pół zgniły próg chałupy, — następnie zwiedzał samopas nietylko tę skromną przestrzeń, ale