Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

inspektor spoglądał na drzwi ze złością i podglądającym rodzicom dawał znaki, aby się usunęli i zachowywali cicho, — pan Majewski trzepał rękami i wykrzywiał się spazmatycznie. Krzesło jego stało nieco w tyle za krzesłem inspektora, a ta pozycja dozwalała nauczycielowi klasy wstępnej obserwować każdej chwili z pod oka wyraz twarzy potentata gimnazjalnego. Zdarzyło się jednak, że inspektor w sposób rdzennie rosyjski wydłubywał sobie z zęba paznogciem jakieś dokuczliwe włókienko i wyszczerzył przy tej czynności lewą połowę swej paszczęki. Majewski, dostrzegłszy spróchniałe zęby, wybuchnął zaraz głośnym śmiechem, na którego odgłos nietylko Sieldiew przyjrzał mu się z podziwem, ale nawet Ilarjon Stiepanycz Ozierskij, zwany przez wszystkich uczniów, mieszkańców miasta Klerykowa, kolegów nauczycieli i członków własnej familji Kałmukiem, cofnął patyk z ucha, wytrzeszczył swe białe oczy, uderzył pięścią w stół i mruknął:
Da-s eto toczno!
Marcin Borowicz należał do liczby zostawionych w klasie. Utrzymał się nawet po drugim egzaminie i zasłużył na przychylną decyzję inspektora. Ogromna większość chłopców, zebranych na korytarzu, mogła już opuścić gimnajum, gdyż jasną było rzeczą, że przyjętych będzie trzydziestu kilku, którzy siedzieli w klasie. Ci ostatni, z wyjątkiem kilku prawosławnych i synów ludzi zamożnych albo wysoko postawionych, byli dziwnym zbiegiem okoliczności uczniami pana Majewskiego. Tak chlubnem złożeniem egzaminu wystawili oni najlepsze świadectwo jego zdolnościom pedago-