Na dolnym korytarzu gimnazjum klasycznego w Klerykowie znajdowało się mnóstwo osób. Byli tam urzędnicy, szlachta, księża, przemysłowcy, a nawet zamożniejsi chłopi. Cały ten tłum stanowił w owej chwili jedną kategorję: rodziców.
Korytarz był długi, wyłożony posadzką z piaskowca i bardzo dobrze przypominał pierwotną swoją fizjognomją: korytarz klasztorny. Wąskie okna wpuszczone były w mury bardzo grube i chłodne; panował tam jeszcze dawny cień i smutek.
Przez zestarzałe, zielonawo-niebieskie szyby, padały ukradkiem promienie rannego słońca i złociły świeżo wybielone ściany i żółtawą, wydeptaną posadzkę. Z prawej i lewej strony był szereg drzwi, prowadzących do sal szkolnych. Drzwi te, równie jak okna były poroztwierane, gdyż właśnie świeżo pociągnięto ściany »klas« na kolor szaro-niebieski, z wielkiemi lamperjami, i wymalowano podłogi żółtą farbą olejną. Srogi zapach terpentyny i lakierów napełniał cały korytarz.
W przedsionku, za oszklonemi drzwiami, spał naj-
Strona:PL Stefan Żeromski - Syzyfowe prace.djvu/059
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
III.