Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/233

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— O mnie?
— A i o tobie.
— Muszę cię uprzedzić, Kubusiu, — rzekł szlachcic, obcierając wąsiska, — że to jest stary łajdak ten Zabrocki. Żadnemu jego słowu wierzyć nie masz potrzeby. Trzyma się zawsze tej strony, która jest choćby o rubla droższa, a najlepiej rezonuje z za talerza sałaty z pieczonemi kurczętami. Obiecał mi dać za Natalką cztery tysiące rubli posagu, a dał figę marynowaną. Jest to podły oszust. Notabene umie on znakomicie podchodzić ludzi. I mnie pysznie zmamił. Byłbym dla tego człowieka dał sobie nos oberżnąć...
Tu Wzorkiewicz nachylił się do ucha Kuby i mówił:
— Ma on pieniądze — ho — ho! Ale nie da nikomu złamanego szeląga, choćby mu pod progiem umierał z głodu. Nie pamiętasz, co mówił o mnie?
Kuba przypatrywał mu się szklanemi oczami, które spoglądały ze śmiertelną niechęcią. Zaczął mozolnie przypominać sobie wyrażenia starego Zabrockiego i przytaczać je Wzorkiewiczowi...


∗             ∗

Piąty dzień, długi dla Kuby, jak piąte stulecie, upływał od wizyty w Radostowie. Pan Wzorkiewicz był w polu, pani Natalia spała na swym szeslongu. Obok ganku przeciągały co chwila ogromne wozy ze zbożem, skrzypiąc i dudniąc na twardej i wyschniętej drodze. Tysiące komarów przelewały się, jak drżące