kokieteryę pani domu. Była to kobieta bardzo nieszczęśliwa, jak zresztą większość szlachcianek w tamtej okolicy. Nic one tam nie robią, sieroty, wzorując się na wielkich damach, ale za to nudzą się, jak mieszkanki haremów, ponieważ nie kosztują ani jednej z tych rozrywek, które dla dam rzeczywistych stanowią jedyną postać pracy. Wzorkiewicz nigdzie nie bywał, nawet u najbliższych sąsiadów i nikogo literalnie u siebie nie przyjmował, zupełnie tak samo, jak wszyscy jego sąsiedzi. Orał, siał, młócił i był w stanie rozprawiać tylko o siewnikach, pernoletach, drapaczach, walcach, młocarniach, grabiarkach, źrebiętach, ocieleniach i t. d. Pani Natalia nie zajmowała się żadnem z tych zjawisk. Siedziała i patrzyła w okno. Siadała zaś i zakładała nogę na nogę w sposób tak oryginalny, że widać było jej pończochy (zazwyczaj opadnięte) i kolana. Lubiła nadto rozwalać się kokieteryjnie na kanapach i na szezlongu. Małżonek jej, cuchnący, jak sam mówił, — wiatrem, a właściwie potem i nawozem końskim, mawiał z szyderstwem, że ów szezlong kazała zbudować specyalnie w tym celu, aby do zupełnej fiksacyi pozami swemi doprowadzić miejscowego proboszcza, człowieka usiłowań ascetycznych, a jedynego mężczyznę, na którym mogła co niedziela doświadczać potęgi pończoch zamanifestowanych. Teraz, gdy przybył Ulewicz, «kuzynka» zupełnie dała pokój cnotliwemu księdzu. W miarę wzrostu kokieteryi — Kuba tracił do kuzynki sympatyę. Spragniony był wsi, ciszy, prostych rozmów i wszelkiemi siłami unikał wzruszeń, a kuzynka wprowadzała go przemocą do jakiegoś duszącego świata, który był śmieszną karykaturą miej-
Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/212
Wygląd