Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spoglądać, dostrzegłbyś snadnie, że całą przewagę wielkich panów nad tłumem stanowi to, że posługują się ludźmi, którzy od nich samych niekiedy więcej mają rozumu».
Po przyjeździe do Skakawek, kiedy Kuba Ulewicz, udając się na spoczynek po raz pierwszy, zdjął surducik, Szyna przeraził się widokiem bielizny swego gościa i aż na chwilę oniemiał. Zaraz tej samej nocy podzielił się z nim pół na pół koszulami, surdutami, paltotami, czapkami, butami i t. d. Nazajutrz Jakóbek wykąpał się w rzece, wyczesał, ubrał w czystą bieliznę i całe odzienie. Prawda, że ten zagłodzony urzędniczek na jelenich nogach, wziąwszy na się palto z ramienia tęgiego Szyny, zmajstrowane przez izraelitę w bardzo małem miasteczku sąsiedniem wyglądał, jak tyka ubrana w siennik, ale za to jakże się rozkoszował czystą bielizną! Była to w pierwszych chwilach błogość szczytna, zarówno fizyczna jak moralna. Nie mniejszą a nie słabnącą sprawiało mu nieustanne, cogodzinne, prawie dotykalne odradzanie się ciała i ducha. Była to jakby uciecha natury i sił organizmu, odosobnionych i nie podlegających świadomości, które wraz zaczęły pokonywać swe skrzywienia, zanik, czy zwyrodniałość. Kubuś dowiadywał się teraz o istnieniu w jego duszy wyobrażeń i uczuć, nigdy dotąd nie doświadczanych. Z dnia na dzień umysł jego rozszerzał zakres swego objęcia. Tak jeszcze niedawno cała ta ziemia pospołu z plemieniem ludzkiem i niezmiernymi owocami jego pracy była dla niego istotną pustynią, zawaloną gruzami i rządzoną przez bezprawia podłości. A oto teraz nietylko żywił głębokie, do cna praw-