Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siał w sprawie urzędowej zetknąć się oko w oko ze swym wrogiem i został przezeń potraktowany w taki sposób, że się uniósł i wpadł w pasyę. Za ostre słowa wówczas wypowiedziane, w chwili upokorzenia i gniewu — stracił posadę. Ten wypadek rozbił go zupełnie. Uganianie się za nowem miejscem, poszukiwanie zarobków przygodnych, cała wreszcie działalność intensywna przedstawiała teraz zupełny obraz niedołęstwa. Na miejscu resztek wytrwałości i odwagi rozsiadł się zabobon i wessał w siebie wszystkie władze ducha. Codziennie Kuba wysiadywał w administracyi Kuryera pospołu z tłuszczą szukającą posad, aby natychmiast po ukazaniu się numeru odczytać jednym tchem dział: «Posady i prace», potem bez namysłu «rwać» w jakimś kierunku, do jakiegoś celu i przybywać zapóźno. Nie wiedział o tem, że owo poszukiwanie pracy po upływie pewnego czasu było już tylko śmieszną głupotą. W wyścigu, gdzie posadę chwytał najsilniejszy, Kubuś nie mógł otrzymać żadnego miejsca, ponieważ miał z nędzy pozór waryata, czy jakiegoś sentymentalnego złodzieja. Oczy jego z głodu i rozpaczy nabrały wyrazu półobłędu, czy idyotyzmu, twarz miała barwę zielonawo-żółtą, ubranie spadało. Ostatnia koszula zgniła i cuchnęła na ciele brudnem i pocącem się z nieustannej gorączki. Kiedy sprzedał wszystko, aż do ostatnich brudnych strzępów, pozostało, jako jeden jedyny środek do życia w literalnem znaczeniu tego wyrazu — zaciąganie pożyczek. Wyszukiwanie krynic kredytu ułatwiał ów student medycyny, kolega gimnazyalny i współlokator mieszkania. Wkrótce jednak i on wyjechał na kondycyę letnią. Za nim powy-