Przejdź do zawartości

Strona:PL Stefan Żeromski - Rozdziobią nas kruki, wrony.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W jakim właściwie celu ekspensuję tak szczodrze skarby mojego umysłu; po co usiłuję sprowadzić z drogi mieszczańskiej cnoty młode pacholę, przy którem ja, hoplites przecie, wyglądam, jak, Panie odpuść, cielę przy krowie; czyliż można nawrócić burżua? Z tych trzech filozoficznych zapytań wyrosło dziwnym zbiegiem wyobrażeń czwarte, skierowane wprost do Rogowicza:
— Ty często bywasz w Warszawie?
— Dwa, czasami trzy razy na miesiąc.
— Czy nie chciałbyś przywozić mi książek i listów od kolegów?
— Owszem, ale... uważasz... Nie będzie tam czego?...
— W książkach nie będzie nic. W listach... no... może.
Przystał po chwili namysłu. Dałem mu twój adres. Następny list wyślę już przez niego. Przysyłaj mi «kursa» Michała z rachunkiem różniczkowym i wykreślną. A co, — czy nie znakomity zrobiłem wynalazek, odkrywając Rogowicza?...
Upadam do nóg!

Maurycy

∗             ∗


9 stycznia.

Kilka dni temu, jeden z powiatowych woźnych wręczył mi bilecik, pisany ręką pana Kłuckiego, a zapraszający mnie na... bal. Po przeczytaniu zaproszenia