Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/381

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tej Pani, tej Matki ogrzali i do serca jej przytulili Stolicę wolności dał wam w tem mieście! Czekacie! Czekacie! Czekacie, aż wam jarzmo znowu nałożą.
— Nie nałożą! Zginiemy, zanim jarzmo nam nałożą! Niedoczekanie ich, żebyśmy na to patrzyli!
— Nie wierzę! Wyrajcujecie przyczyny swojej nowej niewoli. Podacie przyczyny wszystkiego i uwidocznicie skutki. Ginąć będzie za was, mądralów, jak zawsze — młodzież. Ja przecie wiem, co mówię, bom również za piecem nie siedział, gdy młodzi szli ginąć. To wy pobijecie znowu tę młodzież — swoją mądrością, bo jedyną waszą mądrością jest policyant, no — i żołnierz.
— Tak, żołnierz! A ty co jeszcze masz na obronę?
— Ja mam jeszcze na obronę — reformy! Reformy, któreby przewyższyły bolszewickie i niemieckie, któreby ludy okrainne odwróciły twarzą ku Polsce, a nie ku Rosyi. Ale wy jesteście mali ludzie — i tchórze!
— To jest tylko zniewaga. W tem niema ani krzty prawdy.
— Boicie się wielkiego czynu, wielkiej reformy agrarnej, nieznanej przemiany starego więzienia. Musicie iść w ogonie »Europy«. Nigdzie tego nie było, więc jakżeby mogło być u nas? Macież wy odwagę Lenina, żeby wszcząć dzieło nieznane, zburzyć stare i wszcząć nowe? Umiecie tylko wymyślać, szkalować, plotkować. Macież wy w sobie zawzięte męstwo tamtych ludzi, virtus — niezłomną, która może być omylną, jako rachuba, lecz jest niewątpliwie wielką próbą naprawy ludzkości? Nikt nie myśli o tem, żebyście się stać mieli wyznawcami, naśladowcami, wykonawcami

370