Strona:PL Stefan Żeromski - Przedwiośnie.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pytając o wszystko przechodzących na bosaka i w wysokiem podkasaniu »dwórek« folwarcznych. Tak to, obserwując wszystko, panna zabrnęła między perliczki, których całe stado wykrzykiwało popod krzakami porzeczek. Czem tym afrykankom zawiniła, Cezary nie spostrzegł. Nagle stała się rzecz nieoczekiwana i fenomenalna: jeden z osobników starych, ze zgiętą szyją i nieproporcyonalnie małą głową niebieską, a więc samiec tego hałaśliwego rodu, rzucił się ku rozlazłej pannie z pazurami i groźnie rozwartym dziobem. Skakał wprost z ziemi aż do brzucha oniemiałej dzieweczki. Ogon zawsze zgięty ku dołowi, teraz stał się jakby nowym szponem tego potwora, — niebieski na głowie rożek w tył zakrzywiony, nowym pazurem. Przeraźliwy krzyk perlicy, najwyraźniej popolsku przeklinający — »psiakrew! psiakrew! psiakrew!« — i atak tego szarego jajka z mnóstwem pazurów, dziobów, haków tak przeraził dziewoję, iż z wrzaskiem, przewyższającym okrzyki perlicy, rzuciła się do ucieczki. Nogi, ręce, sznurowadła, paski od swetera, wstążki, warkocze, falbanki majtek wiewały w powietrzu, a bek rozpaczliwy rozdzierał jesienne sielskie powietrze. Perlica nie dała za wygranę, nie dała się ugłaskać tak wyraźnemi objawami kapitulacyi, lecz rzuciła się w pogoń za pierzchającem dziewczęciem z krzykiem swoim, nabierającym coraz groźniejszych akcentów bojowych. Przerażona panna wyrywała do »aryańskiej« oficyny, coraz szybciej biorąc za pas nogi. Wreszcie wpadła do wielkiej sieni od strony dziedzińca. Tam napełniła spazmatycznemi jękami i wołaniem na pomoc jakiejś cioci wysokie przejścia i schody, aż, zatrzasnąwszy za sobą

153