Strona:PL Stefan Żeromski - Promień.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc moja propozycya odrzucona?
Raduski przyciągnął Elżbietkę i, jakby zamiast odpowiedzi, złożył na swem sercu jej głowę. Olśniony skłonił mu się sztywnie i, skrzypiąc z cicha butami, wyszedł. Gdy się drzwi za nim przymknęły, Raduski podniósł oczy i patrzał w tamtą stronę. Minęła jedna minuta, druga, trzecia. On tak wciąż siedział z oczyma utkwionemi we drzwi, żując coś w ustach, jakby rozgryzał zębami słowo, czy zdanie, które chciał cisnąć za odchodzącym.

KONIEC.