Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kowy, ostrzem zwrócony rogatkę Ząbkowską? To tęga sztuka. Albo i tamta luneta zwrócona ku rogatkom Golędzinowskim i drodze do Nowego Dworu. Właściwie to ona jedna, sierota, i ku Warszawie się zwraca. Któżby pomyślał, że taki los ci padnie, niebożę, przeciwko matce Warszawie dziób swój i pazury nastawiać...
Zawrócił się na lewo w kierunku trzeciej reduty, zamykającej dostęp od ulicy Sprzecznej i rogatek Grochowskich. Z ożywieniem pośpieszył wielkimi krokami w stronę Saskiej Kępy i rozpatrywał szaniec nad łachą obok drogi, okop na samej Kępie za promem łachy tuż nad Wisłą, a obok drogi do młyna wodnego. Oglądał teraz uważnie i szczegółowo skarpy nasypów idących ponad Wisłą od szańca przedmostowego aż do zagięcia łachy. Wrócił potem na drogę i szedł w zamyśleniu, kierując się ku klasztorowi Bernardynów. W pewnej chwili zapytał:
— Czy nie wiesz czasem, jakie są szańce za rogatką Grochowską?
— Nie wiem.
— Pamiętam z dawnych czasów... Szedł tam nasyp od Kamionek, przecinał drogę Okuniewską i w pobliżu traktu do Radzymina kończył się tęgim parkanem.
— Nie wiem tego.
— Szkoda, że niemożemy zobaczyć na własne oczy, czy są jakie działa w tamtej stronie, naprost Targówka. Ale niema już czasu. Śpieszmy się!
Wielkimi kroki minęli klasztor bernardyński i weszli w ulicę Szeroką. Tłoczyło się tu mnóstwo furmanek, bud przekupniów, brnęła lekka piechota woltyżer-