Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dział. Cała baterya wiła się teraz w kurczach śmiertelnej pracy, miotała, jak skorpion w środku ognia. Ułan drżał nie jak na początku bitwy, ale jak wówczas, gdy szukał zabitej Heleny. Wrzaski rannych, jęki, wołania o pomoc, płacz i skomlenie zabiły jego duszę. Ściskając sobie głowę, słaniał się z miejsca na miejsce. Ktoś z artylerzystów kazał mu nosić wiadrem wodę, więc ją przydźwigał kilkakroć. Kiedy po raz trzeci biegł do zalewiska w olszynie, tuż o kilkanaście kroków od niego wyleciał w powietrze kieson prochowy. Słup ognia porwał w górę i roztrzaskał o ziemię zielone złomy, zabite konie, rozrzucił koła, postronki, chomąta. W ogniu ludzie poparzeni jęczeli. Jeszcze Olbromski nie zdążył nabrać wody w wiadro, kiedy wybuchnął drugi wóz. Za chwilę trzeci... Jakiś kanonier w dymie krzyczał:
— Granatnik zbity na ziemię!
Straszny trzask granatów rozlegał się w tem miejscu. Wyrwana ziemia, lecąc w wybuchu powietrza, grzmotnęła Rafała w plecy i rzuciła w błoto stratowanej drogi.
W głuchem półomdleniu leżał, wciągając w płuca wolniejsze od dymu przy samej ziemi powietrze.
Coraz bliższe wybuchy dymu z kilku i kilkunastu naraz strzałów odtrąciły bataliony polskie. I oto znagła ucichły. Lecz w tejże samej chwili wyszły z kłębów burej sadzy nieprzejrzane szeregi piechoty.
Lasek od strony Puchał znowu dostał się w ich posiadanie. W pobliżu drogi wrzała walka na bagnety.
Sokolnicki, w ciągu całej bitwy kryjący żołnierza za lichemi osłonami, i teraz połowę swej siły wtłoczył