Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 03.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ramię dla strząśnięcia ostrza popiołu, przeniósł go w wyciągniętej ręce o cztery cale przy końcu śladu prochowego...
— Pal!
Dotknęli lontami podsypki — i cofnęli się w swoje luki. Cztery działa wstrzęsły się i skoczyły w tył. Dym osłonił ich chmurą. Rafał słyszał tylko wokoło siebie komendy:
— Nabij!
— Za wycior!
— Przytkaj zapał!
— Po nabój!
I znowu:
— Wytrzyj!
— Za stempel!
I znowu:
— Przybij!
— Pocisk w działo!
Młody jakiś oficerek z twarzą surową i natchnioną, z okiem zimnem, schylał się nad dioptrą.
— Na cel!
— Pal!
Migały w dymie wyciory, głowy kanonierów w rogatych czapkach, obsługujących działa, złote hafty i akselbanty oficerów w zielonych mundurach, drągi, uzbrojenia — i ognie. W to miejsce zaraz skierowały się kule austryackie dwunastu armat przedniej straży generała Mohra. Od huku (gdyż i dwa granatniki polskie przy batalionie Godebskiego bić zaczęły) nastał w uszach jednostajny dźwięk — jakby człowiek latał w rozkołysanym dzwonie. Bałwany dymu gęstniały wciąż, stały