Strona:PL Stefan Żeromski - Popioły 01.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stwa przymrużonemi oczyma spojrzał naokół i rzekł niedbale:
— Wszystko, co się dzieje, dzieje się na mocy paragrafu sekretnego, dodatkowego o kapitulacyi z dnia 28 lipca. Niema tu żadnego bezprawia. Zbiegowie z pod sztandaru Jego Cesarskiej i Królewskiej Mości będą wydani każdy zosobna pułkowi i batalionowi, do którego należą.
Tknął konia ostrogą i chciał w bok odjechać. Ale major Królikiewicz chwycił groźnie cugle jego konia i nie puścił, choć nad nim szable zawisły. Głos mu zaparło. Krwawe oczy wlepił w dowódcę.
— Zapewniam każdemu życie... — wycedził marszałek.
Wtej samej chwili z przeciwnej strony przymuszony jechał w tłumie oficerów polskiej konnicy blady Foissac-Latour. Zbliżając się do końca mostu, zamknął oczy. Oficerowie polscy miotali mu w twarz obelgi. Książę Gintułt złamał swą szpadę i ze wzgardą cisnął mu ją w piersi.
Wołano z szeregów:
— Zdrajco!
— Krzwoprzysięzco!
— Spełniłeś największą zbrodnię na ziemi: podstępnie, na hańbę wydałeś zbiegów!
— Patrz teraz w oczy tym, którzy z ognia wyszli, gdzie bez drżenia umierali ich bracia.
— Dawaliśmy ci życie za naszą sprawę i honor. Mówiliśmy ci, jak rycerze: jeśli nas chcesz rzucić na pastwę wrogom dla ratowania Francuzów i siebie, miej odwagę uczynić to jawnie. My wiemy, co czynić mamy. Skłamałeś pod przysięgą.