Strona:PL Stefan Żeromski - Ponad śnieg bielszym się stanę.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WINCENTY
(oparł się bezsilnie plecami o kamienne obramowanie komina)

Słusznie, słusznie...

IRENA (do Rudomskiej)

Już skończone? Czy jeszcze?

RUDOMSKA

Ach ty! Precz! Precz! Precz!

IRENA

Odchodzę. Zostawiam wszystko. I tamto, o czem on mówił, resztę... Stać mię na taką rozrzutność. Zostawiam wszystko. Biorę tylko — jego. (Podchodzi do Wincentego.)

RUDOMSKA

Ty się ośmielasz, w mych oczach!

IRENA

On już nie syn! On przeklęty! Już się stało. Słyszałyśmy obiedwie — ja i ona — Helena. Świadkowie wierni i pewni. Wiemy wszystko. Pójdź, przeklęty! Nie masz już teraz ani nóg, ani rąk, ani języka. Któż ci poda kawałek chleba, lub wskaże drogę do studni? Ja jedna muszę cię teraz wspierać, prowadzić i za ciebie mówić... (Wincenty chwyta jej ręce i przyciska do serca.)