Strona:PL Stefan Żeromski - Ponad śnieg bielszym się stanę.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WINCENTY (cichaczem)

Umrzyjmy razem, Irenko!

IRENA

A nie zląkłbyś się gniewu mamy? Wszystko, nawet umrzeć, byleby gniewu mamy na siebie nie ściągnąć. Istny — mamieńkin synoczek...

WINCENTY

Tak. Masz słuszność. Nie ja sam drżę przed nią, lecz wszystko we mnie drży z trwogi przed każdą jej boleścią. Nie mam siły, żeby ją zasmucić, nie mam odwagi bólu jej zadać...

IRENA (szyderczo)

A więc — cóż mamy począć? Wszystko się jako tako układa. Nie rozgniewasz mamy, ani dziś, ani jutro. Będziecie w zgodzie, gdy ostatni termin będzie mijał. Ja sama nie dałabym jej rady. Znam swą siłę i jej potęgę. Zostać tu po zerwaniu z Olelkowiczem, mieć ją przeciwko sobie dzień i noc, żyć tu, — o, nie! To nad me siły! Zbyt tu długo cierpiałam. A uciec w świat sama jedna — nie potrafię... (z rozpaczą). Słodka noc zapanuje pod tym dachem. Stęsknione usta Helenki czekają na twoje usta. Na moje usta także czyjeś czekają...

WINCENTY

Idź, już idź!