Strona:PL Stefan Żeromski - Ponad śnieg bielszym się stanę.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WINCENTY

I mostu na rzece, mówisz, nie widać?

JOACHIM

Jakże ma być widać most, jaśnie paniczu, kiedy tam z mostu ani dyla! Stympale same wyrwało i poniosło, nie dopiero most, dyle. Belki przecie niesie na sobie, płoty, częstokoły, pleciaki, strzechy, stogi siana, kopy, pokosy...

WINCENTY

No, więc jednem słowem żadnego do nas niema dostępu. Jesteśmy z trzech stron zalani.

JOACHIM

A no! Kaczka tamtędy chyba przeleci, albo ten jastrząb. Tylko nasza grobla trzyma cały wart wody, żeby pięciu wsi nie zatopiło. Ja ten rów na końcu grobli, co go jaśnie panicz widział, cięgiem rozszerzam i puszczam przybór na lewą rzekę. Zbieram obrus powodzi w tamtą stronę. Można przecie sobakę zmanić na lewo. W upuście jednego stawidła nie podnoszę i, uchowaj Boże, na upust wody nie popuszczam, boby porwało. Tak, jak teraz, to wierzchem sobie, wolniusieńko powódź idzie, na pół wiorsty szeroko. To samo jaśnie pani dziedziczka chwali. Pod najsroższą karą nakazywała, żeby wodę naszą groblą trzymać, choćby się miała wylać