Raduj się, że jesteś tutaj, w domu ojczystym, na pradziadowskiej, praojcowskiej roli, w twej Łuży...
Radość i rozpacz już daleko są za mną. Pożarła je tasama nienasycona paszcza, która odgryzła mi nogę i rękę, która chciała wydrzeć mi z gardła język. Pożarła moją radość i moją rozpacz — wojna.
Gdybyś mógł posiąść spokój serca!
Mówiłaś przed chwilą, że jestem na praojcowskiej roli. Alboż to moja rola, moja ziemia? Wieki niezmierzone, straszliwe kataklizmy dziejowe przyrody ją tworzyły, a ja, — żal się Boże! — nazywam te prace oceanów, powietrza, burz i deszczów, trzęsień ziemi i zmagań się skorupy globu — swoją własnością. (Śmieje się) To moja własność...
I do ciebie przylgnęły w tym czasie moskiewskie zarazy.
Nie, Helenko, to moje własne myśli. Długie gorączki i wielkie ludzkie cierpienia, na które pa-